CZYLI TATRY I ZAKOPANE PO MOJEMU ...
ZAGALOPOWAŁAM SIĘ W PEWNYM SENSIE A MOŻE I DOSŁOWNIE. ZAGALOPOWAŁAM SIĘ W PRZEKONANIU I STWIERDZENIU, ŻE ZAWSZE MUSI BYĆ WSZYSTKO IDEALNIE I PIĘKNIE. NA CHWILE ZAPOMNIAŁAM, ŻE MOŻE BYĆ INACZEJ I DOBRZE ... NA POCZĄTKU O IRONIO NIE MOGŁAM ZROZUMIEĆ, POJĄĆ ŻE KILKA KROPEL SPADAJĄCYCH Z NIEBA TO NIE TRAGEDIA , TO ŻE NIE MAM PLANU NIE ZNACZY ŻE GO NIE MAM WCALE ... HMM NIC NIE SZŁO TAK JAK BYM CHCIAŁA , COŚ NA CO CZEKAŁAM Z TAKIM UTĘSKNIENIEM PRZESTAŁO MNIE CIESZYĆ ... POMRUKI NIEZADOWOLENIA , UŚMIECH GDZIEŚ SIĘ ZAWIERUSZYŁ , HALNY PRZYWIAŁ CZARNE CHMURY ... A PODRÓŻ TRZEBA BYŁO ZACZĄĆ !!!
SZŁO MOZOLNIE, POWOLNIE NIC DO PRZODU ... NIE CZUŁAM TEGO CO ZA KAŻDYM RAZEM GDY WYRUSZAŁAM W GÓRY
PO PROSTU TYM RAZEM BYŁO INACZEJ !!! TO BYŁY INNE EMOCJE, INNE DOŚWIADCZENIE, INNE SPOJRZENIE NA COŚ ZNANEGO ...
SŁOWO "INNE" NIE OZNACZAŁO ŻE GORSZE ... WRĘCZ PRZECIWNIE, ZAGUBIŁAM SIĘ - ZA BARDZO MI ZALEŻAŁO ...
KONTEMPLACJA I ROZWAŻANIA TAK MOGĘ NAZWAĆ TE DWA TYGODNIE ... BY STWIERDZIĆ, ŻE GÓR WCIĄŻ MI MAŁO , ŻE POTRAFIĘ SIĘ NIMI CIESZYĆ W DALSZYM CIĄGU , ŻE POTRAFIĘ WALCZYĆ SAMA ZE SOBĄ I POKONYWAĆ SWOJE LĘKI , SŁABOŚCI I CO NAJWAŻNIEJSZE ŻE POTRAFIĘ ZROZUMIEĆ ŻE CZASAMI NALEŻY SIĘ PODDAĆ, ZATRZYMAĆ I ZGUBIĆ BY SIĘ ODNALEŹĆ I PEWNE RZECZY ZROZUMIEĆ ...
TE LEKCJE WARTO BYŁO PRZEŻYĆ ...
CELEM BYŁY GÓRY , CELEM BYŁY TATRY ...
MOŚCI KSIĄŻĘ GIEWONT (1894 m)
JAK DOTĄD O NIM NIE WSPOMINAŁAM , NIE PRZEZ NIE UWAGĘ BĄDŹ POGARDĘ ALE Z ZAMYSŁU ... OD RAZU WYJAŚNIAM CO NASTĘPUJE ... MOJA STOPA , A NAWET DWIE PO TWARZY JEGO MOŚCI NIE DEPTAŁY , SPYTACIE PEWNIE DLACZEGO ...
OTÓŻ WOLE ŚPIĄCEGO RYCERZA PODZIWIAĆ Z DOLINY .
JEST SYMBOLEM, KTÓRY JAKO PIERWSZY WITA MNIE GDY SIĘ POJAWIAM W ZAKOPANYM ... I PIERWSZY KTÓRY MNIE ŻEGNA ...
JEST MAGIĄ JEST SYMBOLEM I NIECH TAK ZOSTANIE ...
(WSZYSTKIE PREZENTOWANE PONIŻEJ ZDJĘCIA SĄ MEGO AUTORSTWA, PROSZĘ O NIEKOPIOWANIE)
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
(1891-1945)
Z gór
"Trzęsą nim fujawice przez stycznie i marce,
a wśród żelaznych wiązań diabeł sprawia harce.
W posępne rusztowanie
mgły cykają łzami
i orzeł, czując miasto,
omija je skrzydłami.
Złe to miejsce. Tu ludzie wloką się bez siły
jak na szczyt beznadziejnej, kamiennej mogiły
i w promieniu tych żelastw
nieugiętych, wiotkich,
płaszczą się rozbryzgani wśród skał
jak szarotki... "